Andrzej Meissner "Zbigniew" baon "Golski" 149 pluton
Wczesnym rankiem 19 sierpnia zostaliśmy zaalarmowani,
że Niemcy zajmują od strony ulicy Marszałkowskiej i Alei Piłsudskiego
domy w kierunku kościoła Zbawiciela. Oddział nasz udał się na ulicę
Mokotowską.
Z por. "Zawadzkim" i jednym z naszych łączników
(prawdopodobnie "Szczurkiem") zostałem wysłany na rozpoznanie. We trzech
przekroczyliśmy ul. Mokotowską na wysokości Jaworzyńskiej. Boczną bramą
weszliśmy do budynku Szkoły Wawelberga, który doskonale znałem. Na
parterze głównym korytarzem doszliśmy do okna naprzeciw Pola
Mokotowskiego. W tym momencie do zbiegu ul. Polnej i Mokotowskiej
dojeżdżał pierwszy czołg niemiecki, za chwilę po nim drugi. Oba czołgi
zaczęły ostrzeliwać ulicę Mokotowską wzdłuż i barykadę znajdującą się u
wylotu przy placu Zbawiciela. Z porucznikiem "Zawadzkim" i łącznikiem
ruszyliśmy przez przebite przejścia w piwnicach w kierunku budynku przy
ul. Marszałkowskiej Nr 31A (wówczas narożnego z Al. J. Piłsudskiego).
Nim doszliśmy ludność schroniona w piwnicach ostrzegła nas, że budynek
31A jest już zajęty przez Niemców i że zaczynają zajmować następne
budynki wzdłuż Marszałkowskiej w kierunku kościoła Zbawiciela.
Wobec tego skierowaliśmy się przejściami piwnicznymi do
kościoła Zbawiciela. Weszliśmy przez zakrystię. Zastaliśmy kościół
zapełniony modlącymi się ludźmi. Żeby schronionym w kościele cywilom
umożliwić ucieczkę na stronę nieparzystą ul. Mokotowskiej pod osłoną
barykady, por. "Zawadzki" wydał mi rozkaz udania się na plebanię i
zażądania kluczy od drzwi bocznych wiodących za barykadę. Na drugim
piętrze plebanii spotkałem ks. Cegłowskiego, którego znałem osobiście.
Ks. Cegłowski wyjaśnił, że klucze od kościoła są u ks. proboszcza
Pogorzelskiego na I piętrze. Ks. Pogorzelski, zasłaniając się niemieckim
rozkazem, odmówił wydania kluczy. Zbiegłem natychmiast do kościoła,
drzwi od strony barykady były już wyważone. Wraz z por. "Zawadzkim" i
naszym łącznikiem dołączyliśmy do naszego oddziału zajmującego pozycje w
domach naprzeciw plebanii, za firankami, ujrzeliśmy żołnierzy
niemieckich zajmujących plebanię. Jeden z nich wybiegł z karabinem w
ręku przez drzwi plebanii usiłując przeskoczyć przez sztachety żelaznego
ogrodzenia. W tym momencie stojący przy mnie (o ile mnie pamięć nie
myli) kpr. "Górski" celnym strzałem z kb trafił go i ciało zawisło na
sztachetach ogrodzenia. Czołgi nadal trzymały pod ostrzałem cały odcinek
ul. Mokotowskiej od ul. Polnej do barykady przy pl. Zbawiciela,
uniemożliwiając jakąkolwiek naszą akcję.
Po pewnym czasie, prawdopodobnie po wypędzeniu księży, Niemcy podpalili firanki na plebanii, jej wnętrze zaczęło płonąć.
Części ludzi, znajdujących się wówczas w kościele,
udało się przejść za barykadą na nieparzystą stronę ulicy Mokotowskiej,
pozostającą w naszych rękach, a część została zagarnięta przez Niemców.
Strona parzysta wraz z budynkiem Szkoły Wawelberga (aż do
Marszałkowskiej ) została tego dnia stracona.