Helena Schabińska Modrzejewska ps. "Dzidka" batalion "Miłosz" kompania "Reda" pluton "Kłos"
Miejscem postoju tworzącego się oddziału "Kłosa", do
którego zgłosiłam się wraz z koleżankami, jest teatr "Nowości" ul.
Mokotowska 73.
Do oddziału dołączają ochotnicy: młodzi i starzy,
mężczyźni, kobiety, a nawet... dzieci. Jest nas coraz więcej. Broni
prawie nie ma.
My, dziewczęta, organizujemy zaplecze i kuchnię.
Staramy się przygotować dla wszystkich coś do zjedzenia z żywności
dostarczonej przez okolicznych mieszkańców. Zbieramy też środki
opatrunkowe.
Na domach pojawiają się biało-czerwone flagi oraz obwieszczenia władz powstańczych.
Czołgi niemieckie usiłują się przebić z Al.
Ujazdowskich w kierunku BGK - atak odpierają jednostki "Sokoła"
znajdujące się na ul. Brackiej.
Dołącza do nas uzbrojona grupa, która posiada 1 lkm
zdobyty w ataku na Poselstwo Czechosłowackie, broń krótką i granaty. W
skład grupy wchodzą podchorążowie: "Zbyszek", "Włodek", "Leszek" i
"Vis". Przybywa również ppor. "Potocki" z kilkoma ludźmi.
Niemcy nie atakują nas, Plac Trzech Krzyży pusty,
bezpański, stanowi "ziemię niczyją", chociaż jest pod ostrzałem Niemców
usadowionych w BGK i na ul. Wiejskiej.
Ppor. "Kłos" zarządza przeprowadzenie spisu oddziału.
Znajdujemy z Wacią maszynę do pisania i wraz z Janką i z sierżantem
"Okrzą" sporządzamy listę żołnierzy i łączniczek.
Na dziedzińcu naszej kwatery składamy zbiorowo i
bardzo uroczyście przysięgę: "W obliczu Boga Wszechmogącego i
Najświętszej Marii Panny, Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na
ten Święty Krzyż, Znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym
Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej
honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił - aż do
ofiary mego życia". Dostajemy legitymację AK, przybieramy pseudonimy,
które same obmyśliłyśmy: "Aćka", "Krysia", "Kopernik", "Alusia",
"Lalka", "Niutka" i "Dzidka" (to ja). Otrzymujemy fabryczne kombinezony -
są duże, musimy podwijać rękawy i nogawki - ale podoba nam się, że
jesteśmy jednolicie umundurowane. Będziemy pełnić funkcję łączniczek,
ale zostaniemy również przeszkolone w zakresie udzielania pierwszej
pomocy rannym. Chłopcy obiecują nauczyć nas posługiwania się bronią i
granatami.
Dnia 4 VIII wieczorem nasz oddział przeprowadza razem z
oddziałem Bradla i głuchoniemych szturm na Soldatenheim*, mieszczący
się w gmachu gimnazjum im. Królowej Jadwigi przy placu Trzech Krzyży.
Gmach zostaje zdobyty. Ugaszono pożar wzniecony przez wycofujących się
Niemców. Zajęto "domy włoskie" przy ul. Bolesława Prusa i budynek z
kinem "Napoleon". Od razu w nocy przenosimy żywność zdobytą w
Soldatenheim do teatru - mamy zapewnione pożywne posiłki na jakiś czas.
Przygotowuje je dla nas personel kuchenny z restauracji "Kujawiak",
mieszczącej się w tym samym domu.
Rozpoczynają się wypady w kierunku ulicy Książęcej.
Przez teren ogrodów i inspektów Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych
docieramy do "pałacyku muzycznego". Drużyna w składzie 12 osób bez walki
dostaje się do pałacyku. Na pierwszym piętrze od strony gmachu YMCA
(zajętego przez Niemców) zakładamy stanowisko lkm. Ktoś zaczyna grać na
pianinie, śpiewamy "Warszawiankę". Robimy dużo hałasu. Niemcy wiedzą o
nas, czekają by się ktoś pojawił, wychylił. Kpr. pchor. "Wojtek" staje
się ich pierwszą ofiarą, zostaje trafiony kulą dum-dum, która rozrywa mu
płuca. Śmierć następuje natychmiast. "Krysia", nie wiedząc, że "Wojtek"
już nie żyje, wybiega po nosze. Nie znając terenu wpada pod ostrzał
karabinu maszynowego. Trafiona aż trzema kulami jest bardzo ciężko
ranna. Jedna z kul prawie jej odrywa lewą rękę. Wieczorem, przez
inspekty i dziurę w murze, przenosimy "Krysię" do szpitala w mojej
szkole przy ul. Hożej 13. Nasz pierwszy poległy, "Wojtek" lat 21,
zostaje w nocy pochowany na terenie Instytutu, tuż przy pałacyku.
"Krysia" o tym nie wie...
Wpadam na chwilę do szpitala odwiedzić "Krysię".
Trzymała się bardzo dzielnie - załamanie nastąpiło, gdy dowiedziała się o
konieczności amputowania ręki... Po amputacji bardzo szybko wróciła do
formy i nawet podtrzymuje na duchu innych rannych - są nią zachwyceni,
podziwiają jej pogodę. Moja przyjaciółka jest już kaleką...
W pierwszą niedzielę Powstania bierzemy udział w uroczystości polowej Mszy Św. na podwórku naszej kwatery.
Zostaje przeciągnięta polowa sieć telefoniczna ulicą Mokotowską przez plac Trzech Krzyży do Instytutu i do ulicy Książęcej.
Na placu Trzech Krzyży zostają zainstalowane znaki
informujące lotników alianckich o miejscu zrzutów - reflektory dla
sygnalizacji nocnej i flaga biało-czerwona, ułożona na jezdni miedzy
kościołem św. Aleksandra a skwerkiem (blisko Mokotowskiej i Hożej).
Dnia 11 VIII przenosimy się z teatru na ulicę Książęcą
7. Pluton zabezpiecza nowe m.p. Budujemy barykadę w poprzek Książęcej z
samochodów wyciągniętych z garaży Steyera. Pogłębiamy rów biegnący
wzdłuż skarpy, łączący nasz budynek z budynkiem Książęca 21.
Jedna z drużyn bierze udział w ataku na ulicy Nowy
Świat na odcinku od placu Trzech Krzyży do Alej Jerozolimskich. "Jajko" i
jego kolega zdobywają dwa karabiny z pasami i magazynkami amunicji.
Inna drużyna z powodzeniem bierze udział w ataku na teren przed
szpitalem Św. Łazarza i obsadza go.
O północy usiłujemy zdobyć gmach YMCA od strony ogrodów
i "pałacyku muzycznego", ale Niemcy uniemożliwiają nam atak oświetlając
teren z rakietnic.
W nocy ma miejsce zrzut dokonany przez aliantów.
Zasobniki spadają na spadochronach na plac Trzech Krzyży blisko
Brackiej. Amunicja do karabinu typu Mauzer jest całkowicie pogięta -
zostaje przekazana do wytwórni tzw. "filipinek" mieszczącej się przy ul.
Kruczej.
12 VIII przed południem Niemcy odbijają zajęty przez
nas wczoraj teren przy szpitalu Św. Łazarza. Po południu odzyskujemy
teren i umacniamy posterunki, aby mieć kontrolę nad ulica Książęcą dla
utrzymania łączności między Czerniakowem a Śródmieściem. Teren ten przez
dłuższy czas przechodzi z rąk do rąk, jednak my panujemy nad ulicą
Książęcą.
Ginie nasz najmłodszy łącznik, dziesięcioletni
"Miki"... Przebywał razem z żołnierzem "Jajko" w okopie naprzeciwko
szpitala i tam go dosięgła niemiecka kula. Chowamy go w podwórku domu
Książęca 7, gdzie mieszkał. Jego matka ogromnie rozpacza.
Robimy wypady dość daleko na teren szpitala, ponieważ
na dole przy parkanie od strony Smolnej rosną pomidory. Wyprawy te grożą
śmiercią, ale pokusa jest silniejsza od strachu, gdyż dotkliwie
odczuwamy brak owoców i warzyw. Z pomidorami związane są moje dwie
przygody, śmieszne jak na te tragiczne dni. Słyszę wołanie o ratunek dla
rannego amatora pomidorów. Łapię torbę z opatrunkami i biegnę na teren
szpitala. Obserwuję wysokie krzaki pomidorów i dostrzegam leżącą
pomiędzy nimi postać. Czołgam się w kierunku rannego wolno i ostrożnie,
aby nie poruszyć krzaków i nie wywołać kanonady. Kiedy jestem blisko, z
przerażeniem rozpoznaję żołnierza niemieckiego. Niemiec kładzie palec na
ustach nakazując mi milczenie. Robię ten sam gest i zaczynam się
wycofywać, Niemiec również.
Druga przygoda ma miejsce po kilku dniach. Tym razem
ranny jest powstaniec. Docieram do niego, stwierdzam rany obu nóg.
Odwracam go na plecy, chwytam pod pachy i czołgając się tyłem ciągnę go
na skraj pola. Widzi to dwóch kolegów z plutonu, podążają na pomoc. Gdy
są już blisko, zaczyna się śmiać. Okazuje się, że ciągnąc rannego,
ściagnęłam mu buty i spodnie, zaczepiły się o krzaki pomidorów i
pozostały wśród nich. Jestem zla, umazana pomidorami i w dodatku
spostrzegam, że zgubiłam portfel z dokumentami i zdjęciami. Wieczoram
teren zajmują Niemcy. Rano chłopcy ich wykurzają i znajdują moją zgubę.
Robimy wypady na teren domu Pniewskiego, ambasady
chińskiej i ambasady francuskiej bardzo blisko gmachu YMCA. Jesteśmy
ostrzeliwani z wielu stron. Od strony YMCA jest wykop, którym się
poruszamy. 13 VIII po południu wysyłamy do załogi YMCA parlamentariusza z
żądaniem poddania się. Jest nim volksdeutsch. Niemcy wciagają go do
budynku i nie dają nam żadnej odpowiedzi.
14 VIII przeprowadzamy pozorowane natarcie
ostrzeliwując i obrzucając gmach granatami (głównie z plastiku) z okien
domów włoskich. Po tej akcji zostaje wysłany drugi parlamentariusz
volksdeutsch z ponownym żądaniem kapitulacji. Ma polecone podejść pod
budynek i po niemiecku głośno powtórzyć nasze żądania. Usiłuje uciec od
Niemców, zostaje przez nas postrzelony.
W nocy z 13 na 14 sierpnia nasz pluton podejmuje zrzut z kopuły kościoła Św. Aleksandra.
Przenosimy się na ulicę Książęcą 21 i dostajemy polecenie przygotowania się do obsadzenia budynku szpitala Św. Łazarza.
14 i 15 sierpnia ma miejsce silne natarcie Niemców z
BGK na pozycje oddziału "Sokoła" i na budynki przy ul. Nowy Świat od nr
12 do nr 6. Natarcie zostaje odparte. Nasza "wypadówka" zostaje tam
wysłana w celu zluzowania zmęczonej załogi budynku róg Brackiej i
Nowogrodzkiej. Pożar górnych pięter budynku utrudnia im obserwację
przedpola. Chłopcy pełnią służbę calą noc, między innymi "Grom i
"Teddy".
W nocy z 17 na 18 VIII "wypadówka" pod dowództwem ppor.
"Potockiego" zajmuje dom przy ul. Nowy Świat 12. Celem akcji jest
zlikwidowanie ogniska volksdeutschów, którzy mieszkają w tym domu,
blisko BGK, i donoszą załodze o ruchach naszych jednostek. Zagarnięto
około 10 osób i odprowadzono do żandarmerii po przeprowadzeniu rewizji w
mieszkaniach.
18 VIII wychodzi silne natarcie Niemców z BGK i z
Muzeum Narodowego, podpalają budynek Nowy Świat 12. To zmusza nas do
wycofania się z tej wysuniętej placówki. Wraz z nami wycofują się
mieszkańcy. Wycofują się również Niemcy - budynek pozostaje bezpański.
Trzeci pluton "Kilofa" umacnia posterunki w szkole przy ul. Nowy Świat
6. Niemcy chcą nas stąd wyrzucić i opanować teren aż do Książęcej, ale
im się to nie udaje, odpieramy ataki z małymi stratami. W tym czasie
pluton drugi "Mundka" obsadza Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych i
okoliczne domy.
Do oddziału przybywa trochę od nas starsza dziewczyna -
żołnierz ps. "Kaja"; przyszła z Czerniakowa po żywność, ale droga
powrotna okazała się już niemożliwa. Zostaje w naszym plutonie.
W sobotę 19 VIII Niemcy podpalają pociskami
zapalającymi szkołę na Nowym Świecie i okoliczne budynki. Lokalizujemy
ogień, nie opuszczamy stanowisk. W godzinach popołudniowych patrol
złożony z ppor. "Potockiego", "Witezia", "Świta" i "Teddy" symuluje
atak na Muzeum Narodowe od strony szkoły. Podczołgują się pod mur
ogrodzenia Muzeum, wchodzą na stojącą tam drewnianą wieżyczkę
wartowniczą i obrzucają skrzydło budynku granatami. Słyszą jęki i
wołania o pomoc. Po wykonaniu zadania wycofują się w kierunku szkoły bez
strat. W tym czasie reszta naszych żołnierzy zajmuje skarpę szpitala
Św. Łazarza od ulicy Książęcej i częściowo od ulicy Smolnej.
W niedzielę 20 sierpnia nasz pluton wysyła patrole
celem obserwacji nieprzyjaciela w Muzeum i w szpitalu. Trwają
przygotowania do ataku mającego na celu zdobycie budynku szpitala
dominującego nad ulicą Książęcą. W poniedziałek około godziny ósmej
"Wypadówka" ubezpieczona przez rkm atakuje budynek szpitala. Skrzydło od
strony Nowego Światu zostaje zajęte przez III pluton "Kilofa", a
skrzydło od ulicy Smolnej i front od Książęcej przez nasz pierwszy
pluton. Zdobyliśmy trochę uzbrojenia, umundurowanie i dużo środków
opatrunkowych, również trochę żywności (suchary). W akcji tej wyróżnił
się pchor. Świt", który wysunął się na dalekie przedpole nieprzyjaciela i
rozeznał stanowiska, co umożliwiło pomyślne przeprowadzenie ataku. Już
po zakończeniu akcji, podczas umacniania stanowisk w szpitalu, około
południa "Świt" został śmiertelnie ranny. Pochowaliśmy go tego samego
dnia na dziedzińcu przed Instytutem pod kasztanami. W pogrzebie wzięła
udział cała kompania wraz z kpt. "Redą". Pokryliśmy kwiatami grób.
Prowadzone jest rozeznanie terenu między szpitalem a
Muzeum, pozostającego w rękach niemieckich. Planowany jest atak na
Muzeum Narodowe od strony ulicy Smolnej, gdzie są magazyny węgla. Celem
jest rozeznanie stanowisk w budynku i przed budynkiem.
22 VIII późnym wieczorem ginie ppor. "Potocki" w
czasie przeprowadzania inspekcji - został śmiertelnie postrzelony przez
dwóch nieznanych mężczyzn. Pochowaliśmy go przy Wspólnej.
Wracamy na Książęcą 7, umacniamy barykady w poprzek
ulicy, budujemy umocnienia w bramie, budujemy stanowisko rkm na II
piętrze (skierowane na szpital i Muzeum) oraz rów łącznikowy między
Książęcą 7 a Książęcą 1.
W nocy z 27 na 28 VIII Niemcy usiłują podejść do
naszych posterunków Na Skarpie na wprost Książęcej 7, między budynkiem
szpitala a magazynem opału. Atak odpieramy granatami i butelkami
zapalającymi. Magazyny płoną.
29 VIII Niemcy atakują szpital od strony Muzeum.
Odpieramy ich ponosząc duże straty: ginie strzelec "Wojtek" i dwóch
łączników, kilka osób zostaje rannych, wśród nich łączniczka "Basia",
która szła do kpt. "Redy" z meldunkiem o sytuacji na naszym odcinku.
W ciągu następnych dni chłopcy umacniają nasze stanowiska po ataku niemieckim.
30 VIII ja i "Aćka" otrzymujemy polecenie
przyniesienia amunicji i granatów aż z Politechniki. Musimy przedostać
się przez Marszałkowską będącą pod ostrzałem. W drodze powrotnej ja
pierwsza przebiegam przez Marszałkowską. "Aćka" biegnie za mną. Celny
strzał z wieży kościoła Zbawiciela trafia ją w nogę. "Aćka" pada razem z
granatami... Nie wybuchły! Z postrzelonej tętnicy tryska krew. Odnosimy
"Aćkę" do pobliskiego szpitala na Marszałkowskiej, gdzie od razu biorą
ją na stół operacyjny. Jest uratowana, ale musi pozostać w szpitalu.
Tracę kolejną koleżankę, z którą rozpoczynałam Powstanie. Już nie wróci
do naszego plutonu.*