Ludność cywilna opuściła Śródmieście, ostatnie oddziały
powstańcze rozebrały barykady i poszły do niewoli. Pozostały ruiny i
mogiły.
Kilkuosobowa grupa żołnierzy PAL postanowiła nie iść do
niewoli, lecz czekać w gruzach Warszawy na koniec wojny. W grupie tej
między innymi byli: dwaj więźniowie zbiegli z Pawiaka, mecenas, który
uciekł z Majdanka, młody chłopak o pseudonimie "Pistolet", który dwa
lata temu jako czternastoletnie dziecko wydostał się z masakry -
wyczołgał się ze stosu pomordowanych i ukrywał się aż do powstania*, był
też przedwojenny PPS-owiec, lekarz, dwie młode kobiety i jeszcze kilka
osób. Przygotowali trochę żywności, schowali ją w piwnicach zburzonego
gmachu gimnazjum im. Królowej Jadwigi przy placu Trzech Krzyży i tam się
ukryli. Mieli broń i granaty - postanowili drogo sprzedać swe życie w
przypadku, gdyby zostali wykryci przez Niemców.
O kilkadziesiąt metrów od nich, w gmachu Instytutu
Głuchoniemych i Ociemniałych, stacjonowali żołnierze, którzy mieli za
zadanie palić najbliższe ulice. Ukrywający się słyszeli śmiechy i śpiewy
pijanych żołdaków niemieckich. Przez piwniczne okienka obserwowali
ruchy niemieckich patroli, przechodzących przez plac Trzech Krzyży.
Zachowywali się bardzo cicho, nie palili światła. Tylko nocami
wychodzili z piwnic w poszukiwaniu wody i żywności.
Na ogół jakoś znosili bardzo trudne i niesamowite
warunki, w jakich się znajdowali. Ale nadszedł dzień, w którym jednemu z
młodych ludzi nerwy odmówiły posłuszeństwa. Rzucił się w kierunku
wyjścia z piwnicy i zaczął krzyczeć po niemiecku:
- Hilfe! Hilfe!
Obezwładnili go, zatkali mu usta. W olbrzymim napięciu
czekali, czy nie nadbiegną Niemcy. Nikt się nie pojawił, widocznie nie
usłyszeli. Zwołali naradę, żeby wspólnie postanowić, jak postąpić w
sytuacji, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo wszystkich ukrywających się.
Większość zdecydowała zgładzić kolegę... Przeciwstawił się lekarz i
mecenas. Lekarz poświęcił ostatnią fiolkę morfiny - zrobił zastrzyk
chłopakowi nie wiedząc, jaki będzie skutek. Na szczęście po zastrzyku
chłopak uspokoił się.
Podziemia gimnazjum im. Królowej Jadwigi były ich domem przez 32 dni.
Niemcy wytropili ukrywających się. Wywiązała się bitwa,
w której zginęło kilku Polaków. Ocaleli przebiegli pojedynczo do
wcześniej ustalonego punktu przy ulicy Hożej, aby nadal prowadzić walkę o
przetrwanie. **