M.J. Kwiatkowski ppor. "Kopański" baon "Golski" 5 kompania
Moja macierzysta 5 kompania 3 Baonu Panc. "Golski" -
rozbita i rozproszona w pierwszych dniach Powstania na Kolonii Staszica,
po ewakuowaniu przez Pole Mokotowskie, skrwawiona i wyczerpana
współdziałaniem przy obronie Politechniki, niemal bezbronna i bez
amunicji - została wycofana w głąb ul. Koszykowej w rejonie
Marszałkowskiej i Pięknej (Piusa XI), stanowiąc odwód Baonu i pełniąc
służbę wartowniczo-porządkową.
22 sierpnia wyłoniono z naszej kompanii jako tako
uzbrojoną obsadę barykady na Marszałkowskiej, zamykającej wylot Pięknej
od strony stacji telefonów przy ul. Pięknej 19, zwanej małą PASTĄ.
Zadaniem naszym było ubezpieczyć od tej strony atakujące gmach oddziały
rtm. "Pioruna" i ewentualnie zamknąć drogę odwrotu czy odeprzeć atak
zamkniętych w gmachu Niemców. Była to rola bierna, ale - ukryci za
barykadą jak w loży - byliśmy świadkami wydarzeń, toczących się jak na
scenie w perspektywie ulicy. aby nie była to tylko rola obserwatorów, z
betonowego bunkra przy wejściu oraz z wyższych pięter posyłano i w
naszym kierunku budzące respekt serie z broni maszynowej, na które nie
odpowiadaliśmy zupełnie, strzegąc jak oka w głowie szczątków amunicji,
zebranych z trudem z całej kompanii.
Zostaliśmy zaproszeni na ostatni akt. Oddziały polskie
poprzedniego dnia dokonały dramatycznych prób szturmu, wysadziły kawał
muru od strony spalonego domu Piękna 21, usiłowały wedrzeć się przez
strych, co bez rezultatu okupiono śmiertelnymi stratami. Tak atakujące
oddziały, jak i niemiecka załoga budynku, zdawały sobie sprawę, że oto
nadchodzi moment decydujący. Z położonych naprzeciw gmachu PAST-y dwóch
gimnazjów żeńskich ,Wołowskiej i Zyberk-Platerówny, szykowano nowe
środki. Najpierw z głośnika popłynęły po niemiecku apele, tłumaczące
bezcelowość obrony i nakłaniające Niemców do poddania. Odpowiedzią były
wściekłe serie z oblężonego gmachu, które rozniosły imitację głośnika
umieszczoną w jednym z okien gimnazjum. Gdy strzelanina przycichła,
znowu rozległ się głos z głośnika nutą łagodnej perswazji. Później w
ogródku gimnazjum Platerówny zawarczała motopompa i nagle gmach stanął w
dwupiętrowej ścianie dymu i ognia, a z wnętrza dobiegł ryk przerażenia.
Był to efekt niezapomniany, budzący grozę i przerażenie, lecz niestety
krótkotrwały: celny pocisk przedziurawił węża miotającego płomienie i
motopompa zamilkła.
Nad atakowanym gmachem pojawiła się żółta chorągiew,
wzywająca ratunku i wkrótce nad tą częścią miasta zaczął krążyć
niemiecki Fieseler-Storch, samolot rozpoznawczy, a gdy zniknął, rozległy
się charakterystyczne zgrzyty "krowy" czy "szafy" i wkrótce okolice
PAST-y obłożone zostały pociskami z nebelwerferów - miotaczy min. Na
naszej barykadzie powstał kłąb ciał, wciskających się w załomki
barykady, najeżony lufami karabinów i pistoletów maszynowych. Wybuchy
rozległy się z dala od PAST-y i naszej barykady. Wkrótce zapadł zmierzch
i nad polem walki zapanował spokój. Ciemność ogarnęła ulicę, wrak
spalonego czołgu i zniszczoną ciężarówkę, z której sterczały nogi w
wojskowych butach niemieckiego trupa, spalony na placek niemiecki
żołnierz przed bunkrem, z którego pozostała tylko krągłość czaszki,
zarysy budynków, bunkier przed PAST-ą i barykada, zamykająca z drugiej
strony ulicę Piękną na rogu Kruczej.
Na naszej barykadzie usiłowaliśmy czuwać, nasłuchując z
wytężeniem odgłosów nocy, aż nagle ciemność wybuchła strzelaniną,
błyskami luf, rozgwiazdami granatów i paciorkami świetlnych pocisków w
ciemnym wąwozie ulicy. Walka wybuchła przy barykadzie u zbiegu Pięknej i
Kruczej. Pełni napięcia, z rozpaczą myśląc o naszym niewielkim zasobie
amunicji, z zaciętą determinacją wpatrywaliśmy się w ciemność, oczekując
uderzenia na naszą barykadę. Walka trwała nadal w drugim końcu ulicy,
oddalała się, cichła. To załoga PAST-y desperackim atakiem nocnym
przebijała się w kierunku Alej Ujazdowskich. W napięciu oczekiwaliśmy aż
zaczęło świtać i z ciemności wyłaniać się zaczęła perspektywa ulicy.*