Zofia Michalska- Szaruch ps. "Zośka"
sanitariuszka batalion "Zaremba" kompania "Ambrozja"
2.VIII zgłosiłam się do punktu
sanitarnego zorganizowanego przy ul. Wilczej 61. Przydzielono mnie do
batalionu "Zaremba" do patrolu sanitarnego, gdzie pełniłam
służbę do 8.IX.
Wśród żołnierzy mego plutonu był Rosjanin, który zbiegł
z niewoli niemieckiej przed Powstaniem i wstąpił do AK. Miał dokumenty
na nazwisko Sokołowski. Biegle znał język polski w mowie i w piśmie.
Nosił pseudonim "Wańka". Pod koniec sierpnia "Wańka" został ranny. Razem
z koleżanką odniosłyśmy go na noszach do szpitala polowego na ul.
Poznańską.
Opiekowałam się "Wańką" - odwiedzałam go kosztem wolnego od
służby czasu i przynosiłam jedzenie. Powstała między nami przyjaźń mimo
dużej różnicy wieku: ja byłam uczennicą i miałam zaledwie 16 lat, a on
już przed wojną był architektem, znał kilka języków i miał 26 lat.
Ofiarował mi swoją fotografię z dedykacją napisaną po polsku, dał mi
swój adres (mieszkał z rodzicami w Dniepropawłowsku) i poinformował
mnie, że nazywa się Grigorij Czugajew, a nie Włodzimierz Sokołowski.
Napisał dla mnie wiersz, w którym zapewnia, że będzie zawsze miło
wspominać o mnie. Wiersz poprzedzony jest dedykacją: "W dowód głębokiego
szacunku", co dla mnie, szesnastoletniej dziewczynki, brzmiało
niezwykle poważnie i uroczyście. Czy rzeczywiście "Wańka" będzie o mnie
pamiętał?
Również w sierpniu został ciężko ranny w nogę
"Szczęsny" i zabity "Ignac" z naszego plutonu, obaj podczas pełnienia
służby na barykadzie przy ul. Emilii Plater 14. Razem z koleżanką
odniosłyśmy "Szczęsnego" na noszach do tego samego szpitala, co "Wańkę".
"Szczęsnemu" amputowano nogę. Opiekowałam się nim również, podobnie jak
"Wańką" na tyle, na ile to było możliwe w warunkach powstańczych.
Moja opieka nad rannymi z kompanii "Ambrozja" trwała do momentu przeniesienia mnie do batalionu "Miłosz"
Z motyką na wolność
Po kapitulacji Powstania "Wańka" (z batalionu
"Zaremba") odwiedził moją mamę i prosił ją o wpłynięcie na mnie, żebym
nie szła do niewoli z wojskiem, tylko opuściła Warszawę razem z nią i z
ludnością cywilną. Uważał, że tak będzie bezpieczniej dla mnie. On już
był w niewoli i wiedział, co to znaczy... Trafił Mamie do przekonania i
postąpiła zgodnie z jego radą. Mnie nie pozostało nic innego, jak
posłuchać Mamy.
Niemcy poprowadzili cały tłum warszawiaków na Dworzec
Zachodni. W tłumie tym szłam również i ja z Mamą. Na dworcu wszyscy
koczowali w oczekiwaniu na pociąg do Pruszkowa. Wygłodzeni warszawiacy
zbierali wszystko, co nadawało się do jedzenia.Zbierali też patyki, aby
ugotować jakąś strawę na prymitywnych kuchniach z kamieni.
Moja Mama nie zajmowała się przygotowaniem czegoś dla
zaspokojenia głodu, tylko biegała niespokojnie po całym terenie. Nie
wiem, czego szukała. W pewnym momencie przyniosła motykę i wręczyła mi
ją mówiąc:
- To będzie twoje ocalenie, Zosiu.
Wzięłam z rąk mamy motykę i pomyślałam ze smutkiem i
przerażeniem: Mój Boże, biedna Mama straciła zmysły na skutek tych
wszystkich przeżyć...
Prawda była zupełnie inna: Mama nawiązała kontakt z
grupą ludzi z podwarszawskich miejscowości, których Niemcy zmusili do
kopania okopów w Warszawie. Ludzie ci byli wyposażeni w narzędzie do
kopania. Po pracy wracali do domów osobnymi wagonami (bez dachu). Mama
podeszła do jednego z mężczyzn wracających z kopania okopów i poprosiła
go:
- Ratuj pan moją córkę!
Z motyką na ramieniu, przy pomocy tego mężczyzny
zmieszałam się z przyjezdnymi i wsiadłam do pociągu, chociaż Niemcy
pilnowali, aby do wydzielonych wagonów nie dostawali się warszawiacy.
Pilnujący nie zwrócili na mnie uwagi prawdopodobnie dlatego, że miałam
motykę.
Wysiadłam z pociągu razem z moim przygodnym opiekunem w
Piastowie. Ominął mnie pobyt w obozie w Pruszkowie i wysyłka na roboty
do Niemiec!
"Myślałem, że wrócę do Warszawy"
Po upadku Powstania "Wańka" poszedł do obozu
jenieckiego razem z kolegami z batalionu "Zaremba Piorun". Po
zakończeniu wojny chciał wrócić do Warszawy, ale losy rzuciły go do
Australii. Korespondowaliśmy wiele lat z sobą.
Przypisek mój:
Do tej relacji załączone jest zdjęcie "Wańki", przysłane z Australii i fotokopie fragmentów listów, pisanych ręcznie.
http://beret-w-akcji2.salon24.pl/216849,wspomnienia-z-powstania-warszawskiego-czesc-11
http://beret-w-akcji2.salon24.pl/216849,wspomnienia-z-powstania-warszawskiego-czesc-11