Zbigniew Freudenreich por. "Szafrański" zgrupowanie "Łucznik" kompania "Borowy" baon "Golski" kompania "Szafrański"
Po tragicznym ataku oddziałów na Flakkaserne na
Mokotowie przedostaję się nocą z 1 na 2 sierpnia z grupą moich cudem
ocalałych ludzi do Śródmieścia.
Biegniemy ulicą Lwowską, tu już wszędzie nasi.
Zatrzymujemy się na ul. Koszykowej i Marszałkowskiej. Ludzie gorączkowo
pracują przy wznoszeniu barykad. Kto żyw, pomaga. cudów siły dokonuje tu
pewien olbrzym. Tak, poznaję go - to znany zapaśnik Garkowienko, wyrywa
płyty chodnikowe i jak piórko przenosi je na barykadę.
Jestem naprawdę bardzo wyczerpany i upływem krwi, i
przeżyciami ostatnich godzin. Wchodzę więc do najbliższej bramy na
Koszykowej i tutaj zaproszony przez dozorcę domu, udaję się z nim do
jego mieszkania, gdzie oparty rękoma o stół natychmiast zasypiam. Nie
sądzony był mi jednak wypoczynek. Ludzie dowiedzieli się, że jest oficer
z Mokotowa; przychodzą dopytywać się o sytuację na Mokotowie, zgłaszają
swoją chęć do wstąpienia w szeregi, zasypują pytaniami. W międzyczasie
alarm! Czołgi niemieckie na Marszałkowskiej! Rzeczywiście dwa czołgi
przedarły się od strony Placu Zbawiciela. Walą z dział i cekaemów. Ulica
w jednej chwili opustoszała. Bramy domów zabarykadowane. Sama barykada,
będąca w budowie uszkodzona. Strzelanina po jakimś czasie cichnie.
Czołgi po wystrzeleniu pocisków odjeżdżają w stronę Placu Zbawiciela.
Rano 2 sierpnia melduję się w Architekturze
(Politechnika Warszawska) u kpt. "Golskiego" - dowódcy zgrupowania.
Bardzo miły chłop. Po zreferowaniu mu przebiegu walki w dniu 1 sierpnia,
przedstawieniu stanu liczebnego i uzbrojenia ludzi - kpt. "Golski" daje
mi rozkaz sformowania kompanii, opartej na oddziale kadrowym, który ze
sobą przyprowadziłem. Mamy zająć kwatery na Koszykowej przy
Marszałkowskiej.
W ten sposób skończył się mój przydział bojowy do Mokotowa.