23 września przybyli do naszej drużyny artyści: Wanda
Wermińska, Mieczysław Fogg i muzyk (którego nazwiska, niestety, nie
zapamiętałem). Koncert odbył się w odpowiednio zabezpieczonym pokoju;
okna zostały zasłonięte workami z piaskiem. Artyści przy akompaniamencie
pianisty zaśpiewali kilka pięknych pieśni - pani Wermińska -
operowych i operetkowych, a pan Mieczysław - piosenek ze swego dobrze
nam znanego repertuaru. Najbardziej przypadła nam do serca pieśń
"Syneczku mój", która w tych bojowych warunkach przypominała dom i
szczególnie mocno rozrzewniała.
Koncert trwał ponad godzinę. Żołnierze mieli łzy w
oczach, ale twarze radosne i rozpogodzone oczy. Była to godzina
odprężenia mimo, iż Niemcy, usłyszawszy śpiew i grę na pianinie, starali
się je zagłuszyć wściekłą kanonadą.
Po zakończeniu koncertu podziękowaniom nie było końca,
artyści musieli bisować. Ale, jak wszystko co dobre, wizyta artystów
musiała się zakończyć. Poszli ze swymi pieśniami do innych powstańczych
oddziałów.
Długo wspominaliśmy dzień koncertu jako dzień jasny i
przyjemny w porównaniu z innymi ponurymi i tragicznymi dniami naszej
powstańczej codzienności.