(......)
Nasze dziewczęta umieszczono w sąsiednim sektorze,
oddzielonym od naszego podwójnym płotem z drutu kolczastego.Ścieżką
pomiędzy tymi dwoma ścianami z drutu stale spacerował wartownik.
Dziewczęta z kolei sąsiadowały z Jugosłowianami.
Niemcy prowadząc nas kolejnymi numerami, przydzielili
nam jedno z trzech pomieszczeń w baraku, przy drutach, za którymi
przebywały dziewczęta.
To bliskie sąsiedztwo ułatwiało nam oczywiście
kontaktowanie się. Listy owinięte na kamykach latały tam i z powrotem.
Wiele bliskich sobie osób odnalazło się po dwumiesięcznym niewidzeniu, o
wielu bliskich dowiedziano się, że nie żyją...
Nie wszyscy jednak siedzący w obozie tam się spotkali.
Dopiero po wyzwoleniu nasza sanitariuszka Ewa dowiedziała się, że w
sąsiednim baraku - obok mego, cały czas przebywał jej brat Wojtek. Mając
kilka dużych ran na nogach nie mógł podchodzić do drutów i dlatego nie
spotkał swojej siostry, która tam często "urzędowała".
(.......)
Zaczęli nas wywozić. Na pierwszy transport 20
października poszło 100 oficerów sztabowych do Woldenbergu i 350 młodych
wiekiem oficerów do innego oflagu.
Potem przyszła kolej na dziewczęta.
Jugosłowianie powiedzieli nam, że między obozami
jenieckimi mogą korespondować tylko członkowie rodziny. Wiele dziewcząt i
chłopców, po uprzednim porozumieniu się, podało się do ewidencji za
brata i siostrę lub męża i żonę, oczywiście podając jedno nazwisko.
Sanitariuszka "Ewa" przybrała moje nazwisko i odtąd figurowała jako moja żona.
Na dzień przed wyjazdem dziewcząt wszystkim podającym
się za rodziny Niemcy pozwolili spotkać się na wydzielonym, ogrodzonym
placu, na którym swego czasu spędziliśmy pierwszą noc obozową. Smutne to
było pożegnanie.
Przed wyjazdem dziewcząt urządziliśmy wspólny "koncert" pożegnalny.
My dla dziewcząt, one dla nas. Druty, nawet podwójne, nie mogły zatrzymać słów wierszy i pieśni, kierowanych na drugą stronę.
Dziewczęta zaśpiewały nam m.in. taką piosenkę:
Hej! Maszerujemy po obozie,
Druty tworzą tamę naszych dróg,
Aż zabłysną nam wolności zorze,
Wtedy do Warszawy prowadź Bóg.
Nie nosim mundurów, lecz szary nasz strój,
Nie mamy ni srebra ni złota,
Samotni w śmiertelny ruszyliśmy bój,
My Armii Krajowej piechota.
Hej, maszerujemy po obozie
......
Samotna została Stolica wśród zgliszcz,
Bomby, pociski ją zryły.
W wędrówkę tułaczą musieliśmy iść,
Na straży zostały mogiły.
Hej, maszerujemy po obozie
.......
Aż kiedyś zahuczą nam surmy i spiż,
Znów nową okryjem Cię chwałą.
Zaszumią sztandary, gdy wzniesiem je wzwyż,
Warszawo, Warszawo,Warszawo!
Dziewczęta wywieziono 30 października. Gdy wyjechały,
nie było już przed kim "trzymać fasonu", a chłód i głód stały się
wyjątkowo dokuczliwe.