Na placu przed Politechniką ostrzelaliśmy niemiecki
samochód ciężarowy jadący w kierunku Polnej. Po unieruchomieniu
samochodu, Niemcy starali się skokami dotrzeć do ogródków działkowych na
Polu Mokotowskim.
Wszystkich dopadły strzały naszych strzelców wyborowych. Jeden z ratujących się ucieczką upuścił kb (Mauzer). Karabin leżał dłuższy czas na placu przed Politechniką. Był to obszar między niemieckimi i naszymi pozycjami. Obowiązywał zakaz podejmowania broni w takiej sytuacji. Dowództwo wydało go z uwagi na to, że przy podejmowaniu broni nawet w nocy było wielu rannych, gdyż Niemcy koncentrowali ostrzał świetlnymi pociskami miejsc, gdzie leżeli zabici. Przyszła mi do głowy myśl, aby podjąć karabin w najmniej oczekiwanym momencie, to jest w południe.
Kiedy się miało 17 lat i młodzieńczą fantazję, to różne
myśli przychodziły do głowy w warunkach Powstania. Prawdopodobnie nawet
nie zdawałem sobie w pełni sprawy z tego, co chcę uczynić. Podjąłem
decyzję.
Wtajemniczyłem w swój zamiar pchor. "Jura", który tego dnia
pełnił dyżur. Obiecał, że będzie mnie osłaniał z szóstego piętra
narożnika domu, z którego okien była dobra widoczność na plac przed
Politechniką. Ustaliliśmy, że w południe, przy słonecznej pogodzie,
przekroczę barykadę przy ulicy Polnej. Wydawało mi się, że od tej
barykady jest najmniejsza odległość do kb.
Zdecydowaliśmy nie
wtajemniczać w te plany obsługi barykady, która składała się z
żołnierzy AL por. "Pługa".
Upewniwszy się, że "Jur" jest na stanowisku ubezpieczającym, przekroczyłem barykadę i szybko pobiegłem do leżącego kb, podniosłem go i jeszcze szybciej wróciłem do barykady. Być może, że Niemcy strzelali do mnie - z wrażenia nie słyszałem.
Upewniwszy się, że "Jur" jest na stanowisku ubezpieczającym, przekroczyłem barykadę i szybko pobiegłem do leżącego kb, podniosłem go i jeszcze szybciej wróciłem do barykady. Być może, że Niemcy strzelali do mnie - z wrażenia nie słyszałem.
Przeskoczyłem barykadę przepełniony radością, że
przyniosłem broń, której tylko 2 -3 sztuki posiadała wówczas kompania.
Pchor. "Jur" złożył mi gratulacje.
Radość ze zdobycia kb nie trwała długo. Po chwili kilku
żołnierzy por. "Pługa" podeszło do mnie, odebrało mi broń.
Zostałem
zaaresztowany i zamknięty pod strażą w pomieszczeniu dla więźniów.
Pchor. "Jur" zaalarmował swojego dowódcę plutonu, por. "Mariana", który
interweniował. Zostałem wypuszczony na wolność, ale broni mi nie
zwrócono - "Pługowcy" uważali, że kb do nich należy. Można sobie
wyobrazić moje uczucia - narażałem życie, żeby zdobyć upragnioną broń,
zdobyłem i ... zabrano mi ją.
Sprawa nabrała rozgłosu i dotarła do d-cy zgrupowania,
kpt. "Golskiego". Zostałem wezwany wraz z por. "Marianem" do raportu.
Dotarliśmy do gmachu Architektury i st. strzelec "Grabowski" zameldował
się zgodnie z regulaminem. Kpt. "Golski" wypowiedział słowa, które
zapamiętam do końca życia:
"Młody człowieku, w normalnych warunkach za czyn
popełniony wbrew rozkazowi powinniście być rozstrzelani, ale ponieważ
obecne warunki bardzo odbiegają od normalnych, wybaczam wam popełnioną
winę i w nagrodę przydzielam ten oto karabin, który z taką brawurą
zdobyliście".
Byłem tak wzruszony i oszołomiony, że nie wiedziałem, jak dziękować, a w oku zakręciła mi się łza.