Janusz Brzozowski ps."Orlik" batalion "Miłosz" kompania "Reda" pluton "Kilof"
2 października nastąpiła kapitulacja Śródmieścia i koniec powstańczej walki. Nie opisuję, co wtedy czuliśmy...
Musieliśmy opuścić zdobytą i tyloma ofiarami utrzymaną
placówkę w YMCA. Musieliśmy oddać Niemcom tak ciężko zdobytą
broń,rozebrać powstańcze barykady*, wydać na pastwę wroga okaleczone
domy,pozostawić groby kolegów na dziedzińcu Instytutu Głuchoniemych i
Ociemniałych.
Szliśmy do niewoli... Krzepiły nas słowa Naczelnego
Wodza Armii Krajowej: "Walka nasza zaważy na losach naszego narodu, bo
jest bezprzykładnie ofiarnym wkładem żołnierskiego męstwa i poświęcenia w
obronie naszej niepodległości. Z wiarą w ostateczne zwycięstwo naszej
słusznej sprawy, z wiarą w Ojczyznę umiłowaną, wielką i szczęśliwą
pozostajemy wszyscy nadal żołnierzami i obywatelami Niepodległej Polski
wierni sztandarowi Rzeczypospolitej**
Pojechaliśmy bydlęcymi wagonami do obozu jenieckiego w w
Sandbostel. Pojechał ze swymi "wujkami" trzynastoletni sierota "Ziuk",
który w czasie Powstania nie tylko pełnił funkcję łącznika plutonu
"Kłosa", ale nauczył się rozkładać, czyścić i składać broń.
Za drutami, o głodzie, czekaliśmy jeszcze długich siedem miesięcy na dzień zwycięstwa.